Uwielbiam z nią rozmawiać. W przedziwny sposób jej opowieści są mi bliskie. Czuję je na plecach, ramionach i włosach.
Rozmazuje mi się makijaż. Jej też.
- Zgubiłam na spacerze babcię chorą na Alzheimera - mówi, wycierając nos. Czuje się winna.
Jest niewiarygodnie prawdomówna.
- Czekaj, czekaj - przerywa mi, chwytając mnie za ramię. - Powiedz to jeszcze raz, bo był hałas i nie jestem pewna, czy dobrze usłyszałam.
Jak to cudownie, że chce być pewna.
Przeznaczyła na spotkanie ze mną pięć godzin, całą swoją uwagę, oczy, uszy, ramiona i trzy litry łez.
są jeszcze tacy ludzie? żartuję, tez mam takie przyjaciółki, które nie prześcigaja sie w opowieściach i dykteryjkach w temacie lub na kontrze, tylko uważnie wsłuchuja w moja opowieść.potrafia prowadzic rozmowę.
OdpowiedzUsuńMam serdecznie dosć tych wszystkich kontr. Czy ludzie nie mogą ponyśleć, że ja chcę rozmawiać, a nie walczyć?!
UsuńLubienie się daje tę niezwykłą zdolność zrozumienia :* wzajemność :*
OdpowiedzUsuńDzisiaj usłyszałam takie zdanie: To jest takie towarzystwo, że wszyscy mówią, nikt nie słyszy...
UsuńChcę innych.