Nie lubię, gdy ktoś odwraca się do mnie tyłem, gdy ze mną rozmawia.
Nie myślę tu o neutralnych sytuacjach typu "podniosę coś ze stołu i już się odwracam przodem", tylko o odwracaniu się w rodzaju "nie będzie ci przeszkadzało, jak sobie usiądę do ciebie tyłem, bo mi tak wygodniej? i mów, ja słucham".
Niestety, będzie mi to przeszkadzało.
Jednak jestem zaprogramowana do mówienia ludziom w oczy, a nie w kręgosłup.
Zupełnie nie umiem rozmawiać z plecami. Albo z łopatką. Albo z karkiem. Albo z nerką.
Być może z tego powodu nigdy nie przekonałam się do chodzenia do spowiedzi. Prawdopodobnie jednym z powodów jest bezpośrednie zwracanie się do męskiego obojczyka. I to na dodatek oddzielonego kratami.
spróbuj również się odwrócić - może dwa tyłki jakoś się ze sobą dogadają i nie poczują dyskomfortu.
OdpowiedzUsuńFakt. Wówczas nie rozmawiałabym z plecami, tylko z przestrzenią :-)
Usuńa ja się uczę rozmawiać w ciemności. Wyobrażam sobie oczy i jakoś idzie...
OdpowiedzUsuńO, ciekawe... Nie lubię w całkowitej ciemności. Potrzebuję oczu.
Usuń